Dziś święto Apostołów Szymona i Judy Tadeusza. W Ewangelii dnia przeczytałem między innymi: „Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. (…) Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu, przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.”. Jedną z najważniejszych decyzji w swojej działalności – wybór pierwszego episkopatu – Jezus poprzedza całonocną konsultacją z Ojcem. Ktoś złośliwy powiedziałby, że mimo to nienajlepiej mu się udało – Judasz, co stał się zdrajcą, Piotr który się zaparł trzy razy, synowie Zebedeusza, kłócący się o stanowiska w królestwie niebieskim. Ale taki właśnie jest Kościół – jego moc nie bierze się z ludzkich talentów i predyspozycji, lecz z Bożego działania i ognia Ducha Świętego. Po tej decyzji Jezus spotyka się z tłumem, jakby chciał mu przedstawić przyszłych pasterzy. Ten tłum jest życzliwy, zasłuchany w słowa Chrystusa, szukający uzdrowienia ze swoich chorób, czasem egzorcyzmowania złych duchów.

     Kiedy nad tym myślałem, przypomniała mi się inna scena, kilka rozdziałów dalej. Ona też zaczyna się od nocnej modlitwy Jezusa, podczas której zasypiają nawet najbliżsi uczniowie. A potem Jezus zostaje pojmany, zawleczony do Annasza i Kajfasza, postawiony przed Wysoką Radą. Aż wreszcie rano prowadzą go na dziedziniec Piłata. Tam też jest tłum. Podburzony przez żydowskich arcykapłanów i starszych ludu miota obelgi pod adresem Jezusa: „Precz z Nim, ukrzyżuj Go. Krew Jego na nas i na dzieci nasze”. Pewnie jeszcze bardziej wulgarne słowa, których przez przyzwoitość ewangeliści nie zapisali. Czy byli w tym tłumie niektórzy z tamtego wcześniejszego, który słuchał Jezusa i był świadkiem cudów? Nie mamy na to dowodów, nie możemy tego także wykluczyć. Zmienność ludzkich emocji pozostaje w jakimś stopniu tajemnicą.

     A co na to Jezus? On bez obawy staje zarówno przed jednym, jak i przed drugim tłumem. Jego odpowiedzią jest modlitwa i serce pełne pokoju. Staje bez lęku, by do końca wypełnić swoją misję. Wie, że do tego potrzebuje zarówno jednego, jak i drugiego tłumu. Tłumu pełnego wiary i miłości i tłumu miotającego obelgi. I tak trwa ta historia aż po dzień dzisiejszy i będzie pewnie trwała aż do skończenia świata.