„To jest wojna”, krzyczą rozszalałe feministki do wtóru z nastolatkami, które w większości pójdą na każdą zadymę, byle komuś dokopać, bo przecież na zdalnym nauczaniu można kompletnie w domu ześwirować. A jeśli wojna, to trzeba się koniecznie zbroić.

Farba i spraye, obelżywe plakaty, wulgarne okrzyki, to tylko lekkie uzbrojenie armii, walczącej o prawo do zabijania dzieci z zespołem Downa. Z uporem, wartym lepszej sprawy.  Dalsze plany można znaleźć choćby tutaj: https://opoka.news/sa-ofiary-po-ataku-nozownika-na-kosciol-w-nicei-jednej-z-nich-odcieto-glowe

Ale i po drugiej stronie, tej niby za życiem, też pełna gotowość bojowa. Ostatnio dostałem wiadomość na messengerze od pewnego „katolickiego działacza”, podającego namiary, pod którymi można zamówić mężczyzn, którzy będą bronić dostępu do kościoła rozwydrzonym demonstrantom. Domyślam się, że ich bronią nie będą modlitwa i post. Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Chętnie zamówię tych mężczyzn do obrony mojego kościoła, choć jak dotąd nikt go nie zaatakował. Ale stawiam jeden warunek: to ja określę, jak będą uzbrojeni. I tu znowu przychodzi mi z pomocą dzisiejsze Słowo Boże: „Dlatego przywdziejcie pełną zbroję Bożą, abyście się zdołali przeciwstawić w dzień zły i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc do walki, przepasawszy biodra wasze prawdą i przyoblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość głoszenia dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże – wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu!”.

Panie Pawle, zamawiam mężczyzn w każdej liczbie. Mężczyzn, którzy codziennie pójdą na Eucharystię, mężczyzn z różańcem w ręku, mężczyzn, którzy codziennie czytają i rozważają Słowo Boże, mężczyzn, którzy są religijnymi autorytetami dla swoich dzieci. Którzy nie boją się kursu Alpha czy Nowego życia. Innych bojówek nie potrzebuję. Chrystus nie zapewniał sobie drużyny zbrojnych ochroniarzy. A jak trzeba było, to sam brał bicz do ręki i wyganiał przekupniów ze świątyni.