Kochani,

     Mówi się: święta, święta i … po świętach. Właściwie liturgicznie po świętach jest po zakończeniu liturgii Wigilii Paschalnej w Wielką Sobotę, ewentualnie po Rezurekcji, jeśli odprawia się ją w niedzielny poranek. Więc po świętach mamy już od kilkudziesięciu godzin. Od lat towarzyszyła mi taka refleksja, że wielu naszych Parafian przychodzi do kościoła na Wielkanoc już po świętach, zaczynając świętowanie Męki, Śmierci i Zmartwychwstania na przykład od Mszy w Wielkanoc o 12.00 w południe (czyli pewnie tuż po zakończeniu śniadania wielkanocnego). Często jedyną obecnością w czasie Triduum w kościele jest dla nich chwila poświęcenia pokarmów w Wielką Sobotę. Mamy więc setki wiernych, którzy być może nigdy w życiu nie widzieli najpiękniejszych liturgii Kościoła: Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek, Męki Pańskiej w Wielki Piątek i Wigilii Paschalnej w wieczór Wielkiej Soboty. W tym roku, z powodu pandemii koronawirusa, mamy wyjątkową okazję. Te najpiękniejsze z liturgii możemy znaleźć w internecie w dowolnej chwili, kiedy tylko mamy czas i ochotę. Warto do nich sięgnąć, może także przeczytać dobry komentarz. A w przyszłym roku, kiedy już pokonamy zagrożenie, wybrać się do kościoła, by doświadczyć Misterium na żywo.

     Zastanawiałem się, jak wielu Parafian, mimo zakazu, będzie usiłowało w Wielką Sobotę przyjść koszyczkami do poświęcenia pokarmów. Muszę powiedzieć, że jestem miło zaskoczony i przeprosić Was, że miałem w Was zbyt mało wiary. NIKT nie przyszedł z koszyczkiem, za to na adorację Najświętszego Sakramentu w Grobie zjawiały się przez cały dzień osoby, które chciały mieć tę chwilę sam na sam z Jezusem umęczonym. Niektórzy przy tej okazji prosili o sakrament pojednania. A w Wielkanoc, nie mogąc, z powodu ograniczeń, uczestniczyć w Eucharystii, przychodzili i przyjeżdżali, by przyjąć między Mszami Komunię świętą. Także osoby z poza parafii. Robiliśmy to w grupach pięcioosobowych, tak, że nawet panowie policjanci, którzy dyskretnie obserwowali wejście do kościoła, (nie mamy pretensji, to jest też ich ciężka praca) nie mieli żadnych zastrzeżeń. Ale była wielka radość z tej tęsknoty za Eucharystią.

     Pyta wielu ludzi, jak będzie wyglądała wiara po epidemii. Ilu ludzi, tyle odpowiedzi. Pozwólcie, że dodam własną. Od dłuższego czasu obserwuję swoistą polaryzację naszego społeczeństwa. Ci, którzy odkryli osobistą relację z Jezusem, szukają coraz intensywniej pogłębienia swojej wiary. Jeżdżą na rekolekcje, znajdują w internecie i w swoich parafiach dobre nauczanie, czytają Biblię i wartościowe książki. Rozmawiają o wierze w gronie znajomych. Szukają wspólnot żywej wiary. Ci, którzy byli letnimi katolikami, zaczynają coraz wyraźniej stygnąć. Nigdy nie odpowiedzieli sobie na pytanie, po co właściwie przychodzą do kościoła. I przychodzą coraz rzadziej, w prywatnym życiu przejmując sposób myślenia świata. Uczestniczą w Misterium, którego nawet nie starają się zrozumieć, i dlatego uczestniczą coraz rzadziej, zmęczeni jego monotonią. Myślę, że po koronawirusie ten proces ulegnie przyspieszeniu. „Kto ma, temu będzie dodane. A kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma”. Czeka nas katolicyzm jakości. Kończy się, być może, epoka masowego katolicyzmu. Czas na wiarę osobistych wyborów. Taką, jaka zawsze powinna być. Jakiej chciał Jezus. I każdy z nas będzie musiał znaleźć osobistą odpowiedź na pytanie, o swoją dalszą historię wiary. W jakim kierunku chcesz pójść. Bo na pewno nie da się dłuższy czas stać w miejscu.

Ks. Andrzej, Wasz proboszcz

 

Ps. Na zakończenie chcę się z Wami podzielić bardziej artystyczną  wersją kazania wielkanocnego. Dzięki zdjęciom Rafał Opalskiego możecie wirtualnie odwiedzić nasz kościół, który jak zwykle, wyglądał w święta bajecznie. 

Przy okazji zapraszam na mój kanał na YouTube.

Tą refleksją chciałbym rozpocząć publikowanie tego, co chodzi mi po głowie nie tylko w czasie epidemii koronawirusa, gdyż pomysł zrodził się jeszcze przed nią.

         Dzisiaj w naszej parafii był dzień spowiedzi. Właściwie w chwili pisania tych słów jeszcze trwa. Przez 10 godzin kapłan jest do dyspozycji chętnych. Wygląda na to, że skorzysta z tej możliwości kilkadziesiąt osób, raczej bliżej 30 niż 60. Czy to źle? Nie, ponieważ w ostatnich dniach sami zachęcaliśmy ludzi do pozostawania w domach. Dlatego choć staraliśmy się zapewnić super bezpieczne warunki (tylko dwie osoby w dużym pomieszczeniu i w znacznej odległości, dezynfekowanie klęcznika po każdym penitencie, wietrzenie pomieszczenia, mycie klamki itd.) nie dziwi nas, że większość z Parafian nie zdecydowała się na spowiedź. Nie mam tego nikomu za złe. Wręcz przeciwnie, jeśli motywem była obawa przed przenoszeniem wirusa i chęć zapewnienia bezpieczeństwa sobie i bliskim, to z całego serca pochwalam pozostanie w domu. I tylko jedna myśl trochę mąci mój spokój. W ostatnich dniach odebrałem przynajmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt, telefonów, maili, wiadomości na Messengerze itd. z pytaniem, czy nie dałoby się jakoś wymyślić sposobu na poświęcenie pokarmów w Wielką Sobotę. I stąd moja refleksja.

         Tradycja sypania głów popiołem, poświęcenia palm, święcenia pokarmów na wielkanocny stół, a także poszczenia w Wigilię wydaje się czymś, bez czego polski katolik nie wyobraża sobie życia. Czasami ten sam katolik, któremu trudno znaleźć czas na niedzielną Eucharystię, systematyczną spowiedź, że nie wspomnę o pogłębionej modlitwie i wzięciu do ręki Pisma świętego. Za tradycję damy się pokroić. A jak jest z relacją? Przecież Komunia święta jest wyrazem najgłębszej i najintymniejszej relacji z Jezusem. Modlitwa jest rozmową z Nim, a wiadomo, że bez rozmowy nie ma relacji. Pismo święte jest najlepszym sposobem poznania Go, a dojrzała relacja to przecież nie „randka w ciemno”. Udział w życiu Kościoła, choćby w wymiarze własnej parafii, to realizacja Jego testamentu „Aby wszyscy stanowili jedno jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie”. I tak sobie czasem myślę, że gdybyśmy tę energię, którą poświęcamy na zachowanie tradycji zużyli na budowanie relacji, to Jezus w niebie miałby wielką radość.

         Kiedyś znalazłem w sieci takiego trochę szokującego mema. Jezus ukrzyżowany i świąteczne pisanki. I jakże trafny, choć nieco ostry, komentarz włożony w usta Chrystusa: „Nie przyszedłem dla jaj”. Czego od Niego oczekujesz? Pięknej święconki, ludowej palemki, popiołu, który przecież ze spalenia tej palemki powstaje, czy raczej odpuszczenia grzechów, ciała zmartwychwstania i życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen? Życia, które ma być właśnie niekończącą się relacją miłości z Bogiem. Taką, jaką zaczynamy budować już teraz.

Ks. Andrzej – Wasz proboszcz

W ramach bloga zamieszczane będą treści wybranych homilii … Już wkrótce pierwsze wpisy. Zapraszamy!